Loading

ZEGARMISTRZ - autorska opowieść e-zegarki.pl – Cz. II

Kilka słów na początek

Witajcie drodzy czytelnicy bloga e-zegarki.pl! Przed Wami prezentujemy nowe rozdziały z naszej autorskiej opowieści o losach Włodka i Damiana, zatytułowanej "Zegarmistrz". Jeśli jesteście zainteresowani tematem, a nie mieliście okazji przeczytać pierwszej części, właśnie teraz Was do niej odsyłamy - ZEGARMISTRZ - autorska opowieść e-zegarki.pl – Cz. I. Co wydarzyło się dalej? Zapraszamy do lektury, wszystkiego się z niej dowiecie ;)

 

SPOWIEDŹ

Włodek wrócił do zakładu, tak jak się spodziewał zastał w środku Damiana, który sprzątał przed zamknięciem. Położył siatkę z zakupami na ladzie po czym rzekł do chłopaka – Jak tam? Był klient po odbiór zegarka?
- Był, był. Opowiedział chłopak. - Pełna kwota jest w kasie. Dodał z wesołym tonem w swoim głosie.
- Dobra, na dziś koniec. Zamykamy. Podniósł zakupy z lady i rzucił klucz prosto w ręce Damiana.
Po zamknięciu zakładu oboje udali się do mieszkania pana Włodzimierza. Chłopak od samego wejścia widział, że mężczyzna naprawdę ma ciężkie życie, zrobiło mu się żal, ale gdzieś w głębi czuł, że będzie tylko lepiej. Włodek szybko zrobił herbatę, usiadł obok Damiana w pokoju i zaczął rozmowę. Na początku nie wiedział jak się za to zabrać, ale widząc zniecierpliwienie młodzieńca i czując napięcie narastające od samego rana musiał się za to w końcu zabrać.
Włodzimierz rozpoczął opowieść praktycznie od samego początku. Ze szczegółami opowiadał o swojej młodości, dorastaniu Janka, ojca Damiana, który urodził się gdy Włodzimierz miał już dwadzieścia jeden lat. Z wypowiedzi Włodka można było wywnioskować, iż kiedyś wiele ich łączyło. Co kilka minut łamał się głos staruszka, tak jakby nostalgia i to co już było sprawiały mu sporo bólu. Wspomnienia, które były wygaszone, być może nawet częściowo zapomniane, teraz wróciły. Damian siedział nie odzywając się wcale, słuchał z wielką cierpliwością i coraz większą ciekawością. Po jego twarzy można było wywnioskować, iż sprawia mu to nawet przyjemność. Włodek opowiedział w końcu o rozstaniu z rodziną, wyjechał rok po śmierci swojego ojca, mając czterdzieści lat, zostawił młodego Janka wraz ze schorowaną matką, wtedy gdy potrzebne było największe wsparcie, kiedy świat młodzieńca powoli się zawalał. Włodek nie wytrzymał, wziął głęboki wdech roniąc przy tym łzy.
- To już się wydarzyło. Nic nie zmienimy, chociaż bardzo byśmy chcieli. Wtrącił po cichu Damian, też nie ukrywając wzruszenia. Chcąc uspokoić Włodka sam zaczął opowiadać. Powiedział wszystko o swoim dorastaniu, wysokich wymaganiach jakie stawiał mu ojciec, chcąc aby ten wyrósł na zaradnego faceta z przyszłością. Nigdy nie lubił swojego życia, zawsze kiedy nadarzyła się okazja do buntu robił to z przekonaniem, że sam lepiej o siebie zadba. Zaśmiał się żałośnie opowiadając, gdy jego największe marzenie o samodzielności się spełniło – opowiedział staruszkowi o wypadku, który wydarzył się, gdy Damian miał czternaście lat. W zderzeniu czołowym z samochodem ciężarowym na miejscu zginęli jego rodzice. Przerwał na chwilę, przełknął ślinę po czym kontynuował historię, wzbogacając ją o niuanse związane z wyrzuceniem ze szkoły, problemach z prawem i ośrodkiem wychowawczym, w którym jeszcze niedawno przyszło mu przebywać.
- Potem nie mogłem dostać żadnej sensownej roboty, wszędzie mnie wytykano. Wyjechałem, a że żyć za coś trzeba…
- To kradłeś. Wtrącił Włodek. - Ale te historię mamy już za sobą. Roześmiał się donośnie próbując rozładować napiętą atmosferę. Poniekąd mu się to udało, lekki grymas uśmiechu pojawił się na twarzy Damiana. - A no. Wesoło dodał chłopak i spojrzał na posępny brunatny, oblepiony kurzem zegar wiszący na ścianie przy łóżku.
- O matko! Już druga w nocy. Zerwał się pan Włodzimierz. Trzeba przyznać, że rozmawiali długo, cały czas na zmianę opowiadali historie swojego życia. - Jutro w robocie nauczę Cię wymieniać baterie w zegarkach, dużo mi pomożesz, takich zleceń mam na pęczki. A teraz idź się umyć, przygotuje Ci materac. - Dziękuję, raz jeszcze za wszystko dziękuję. Chłopak wyciągnął rękę, zacisnął dłoń staruszka i poszedł do łazienki. Oboje zapomnieli o kolacji, chyba zdążyli najeść się samymi emocjami.
Gdy Damian wyszedł z łazienki zobaczył leżącego na łóżku Włodka, spał i chrapał jak niedźwiedź w zimowym śnie. Przykrył go kocem, po czym położył się na materacu na drugim końcu pokoju. Usnął natychmiast.

 

PŁACĄC ZA GRZECHY

Minęły dwa miesiące od przykrych wydarzeń w zakładzie pana Włodzimierza. Wiele się zmieniło w życiu zegarmistrza i jego bratanka, który stale pracujował wraz z wujem. Chłopak już po miesiącu znalazł pokój na wynajem w sąsiednim bloku. Rozmowy obu mężczyzn toczyły się w przyjaźni, zdążyli się nawet po części ze sobą zżyć. Damian znalazł także ciekawą pracę dorywczą na weekendy, aby móc pozwolić sobie na coś więcej. Praca polegała na rozkładaniu towarów z dostaw do pobliskiego hipermarketu, głównie była to spożywka, czasami też rzeczy tekstylne, czy drobna elektronika. Tymczasem wszystkie dodatkowe pieniądze skrupulatnie odkładał w przysłowiową skarpetę.
Pewnego dnia pan Włodek musiał wyjechać do sąsiedniego miasta na badania. Związane to było ze złym samopoczuciem staruszka od dłuższego czasu. W tym czasie Damian miał zastąpić go we wszystkich obowiązkach służbowych jakie ciążyły na zegarmistrzu. Chłopak szybko się uczył, potrafił samodzielnie wymieniać baterie, skracać bransolety, dobierać rozmiar pasków do różnorodnych czasomierzy, czyli wykonywał wszystkie podstawowe zegarmistrzowskie usługi. Potrafił nawet wymienić cały mechanizm kwarcowy w nieskomplikowanych modelach, a nawet podejmował się zadań związanych z kalibracją zegarków automatycznych i ich konserwacją. Gdy Włodzimierz wsiadł w pociąg, młodzieniec nie otworzył jednak zakładu tak jak miało to miejsce każdego poprzedniego dnia. Postanowił zrobić wujowi niespodziankę. Pieniądze, które zdołał odłożyć przeznaczył na mały remont. Zakupił w pobliskim sklepie farbę, nową wykładzinę i zamówił dwie lekkie szafy skręcane z przeszklonymi drzwiami w jednym z popularnych i niedrogich marketów budowlanych. Wydał wszystko co do grosza, aby móc uszczęśliwić Włodka i spłacić poniekąd dług jaki u niego zaciągnął. Do zakładu przyszedł pan Marek, syn właścicielki mieszkania, w którym chłopak zaczął wynajmować pokój. Byli to bardzo dobrzy ludzie, którzy poznali historię zegarmistrza i Damiana. Marek postanowił pomóc chłopakowi, aby ten zdążył na czas przeprowadzić zmiany przed przyjazdem wuja. Po kilku godzinach pracy wszystko było gotowe. Wymienili też żarówki na nowe, aby dawały lekko ciepłe, ale jasne i klarowne światło. Ściany nabrały pięknej barwy jasnej, zielonej trawy. Wykładzina o kolorze ciemnego brązu pięknie wkomponowała się w całość. Marek nie chciał nic za pomoc, zrobił to czysto bezinteresownie, żartując, że kiedyś jak zepsuje mu się zegarek to obsłużą go bez kolejki. Damian zdążył poukładać Timemastery w szafach i wymienił starą zasłonę z prześcieradła na nowe czarne pasy z obciążnikami. Zakład wyglądał naprawdę znakomicie od środka.
Chłopak odebrał wuja ze stacji, po czym odprowadził go do domu. Na pytania jak minął dzień i czy było dużo roboty, chłopak ochoczo odpowiadał, że wszystko jest w porządku i nic się wielkiego nie działo.
- A Pan jak się czuje? Wszystko w porządku z badaniami? Zapytał z ciekawością Damian.
- Mówiłem Ci już, żebyś mówił do mnie po imieniu. Odburknął staruszek, krzywiąc usta.
- Dobrze… Odpowiedział, stopując w pewnym momencie, -… wujku. Dodał pewnie.
Włodek spojrzał na niego z uśmiechem, wyciągnął dłoń i poczochrał młodzieńca po blond czuprynie.
- Pójdę do siebie odpocząć, strasznie się nasiedziałem w tym szpitalu. Jutro rano widzimy się w pracy. Powiedział do swojego bratanka, rozluźniając mięśnie ze zmęczenia.
- Do jutra. Odpowiedział Damian rozstając się z wujem na rogu ulicy.
Następnego dnia rano, Damian czekał przed wejściem do zakładu na Włodka. Po przybyciu na miejsce staruszka szybko usłyszał – A ty co tak tu kwitniesz, nie wchodzić?
- Wchodzę, wchodzę, tylko czekam na Ciebie. Odpowiedział. Zegarmistrz zmrużył oczy, bo wiedział, że młody coś knuje. Wyciągnął klucz i otworzył drzwi. Zapalił światło i dostrzegł wielką zmianę w jego zakładzie. Ściągnął czapkę z głowy, po czym powoli przechodząc po wykładzinie odłożył ją na ladę. Rozejrzał się, uśmiechnął. Widać było, że niespodzianka sprawiła mu radość.
- Nie musiałeś… Powiedział, po czym Damian zaraz mu przerwał.
- Musiałem... musiałem.

 


TO DOPIERO POCZĄTEK

Mijały kolejne miesiące, chłopak przez ten czas poznał bardzo dużo nowych osób, w tym również podobnych do siebie wiekiem. W końcu mógł sobie pozwolić na jakieś życie towarzyskie i rozładowywanie emocji, w można by rzec... pokojowy sposób. Nie był przesadnie imprezowym młodzieńcem, ostatnie wydarzenia widocznie dobrze poukładały mu w głowie. Znała go już połowa mieszkańców we Wrońcach, do wszystkich zawsze odzywał się z należytym szacunkiem, pomagał starszym w tym również stale swojemu wujowi, nie porzucając przy tym weekendowej pracy w hipermarkecie. Pan Włodzimierz widział zmęczenie chłopaka i dał mu odsapnąć od obowiązków jakie spadły na niego podczas pracy w zakładzie zegarmistrzowskim, w którym od jakiegoś czasu ciężko było o swoisty spokój ze względu na nagły wzrost zleceń na naprawy uszkodzonych zegarków. Zdawać by się mogło, że każdy kto posiadał zegarek we Wrońcach nagle postanowił odwiedzić zakład w celu konserwacji, sprawdzenia mechanizmu, czy renowacji lub wymiany pewnych elementów czasomierzy. Włodek zafundował Damianowi wyjazd do Krakowa na tydzień wraz ze szkoleniem zegarmistrzowskim, w którym wziąć mieli udział również przedstawiciele takich marek jak Atlantic, czy chociażby Festina prezentując nowe mechanizmy i projekty na przyszłe lata. Chłopak bardzo ucieszył się z niespodzianki jaką zafundował mu jego wujek, spakował najpotrzebniejsze rzeczy w podróżną torbę, którą podarowała mu matka Marka, Pani Marzenka, ewidentnie zadowolona z tego jak dobrym lokatorem i człowiekiem jest Damian. Następnego dnia był już w Krakowie, ale nie wiedział że to jeszcze nie koniec niespodzianek jakie go czekają.

Korzystając z dnia postanowił wybrać się do galerii w dawnej polskiej stolicy, przechadzając się ochoczo spoglądał za butikami zegarkowymi podziwiając ogromne kolekcje Casio G-Shock, a także pięknie zaprezentowane duńskie marki jak Strand, czy Bering wystawione w bogatych, przeszklonych gablotach z pięknymi grafikami nadającymi skandynawskiego klimatu rodem z duńskich plaż. Pomyślał sobie, że ciekawie byłoby móc prowadzić taki biznes, ale wiedział że nie jest to proste, a wprowadzanie jakiejkolwiek z tak wielkich marek do lokali podobnych do zakładu pana Włodzimierza liczyłoby się z ogromnymi kosztami i nikłą szansą szybkiej sprzedaży towaru. Zamyślony poszedł coś zjeść. Po drodze do hoteliku, w którym miał nocować natrafił na małą restauracyjkę typu fast food, zamówił hamburgera, zjadł i popędził póki widno do swojego lokum. Chciał odpocząć, następnego dnia odbywało się szkolenie, a po nim ogromne targi zegarkowe na których chciał się pojawić pełny sił i energii.

Tymczasem we Wrońcach, pan Włodzimierz wstrzymał pracę zakładu. Sam w międzyczasie odkładał zaskórniaki, żeby móc zainwestować małą sumę w swój biznes. Wybrał się lekkim spacerkiem do pobliskiej drukarni. Wszedł do środka otwierając lekkie osikowe drzwi. Porozmawiał z pracownikiem drukarni, zresztą jednym ze swoich dawnych dobrych przyjaciół. Otrzymał kartkę ze swoim zamówieniem i wyszedł. Ponownie powolnym krokiem powędrował w stronę domu. Jak już znalazł się w środku wyciągnął stary obdrapany album, wykonany z grubej skóry cielęcej. W środku znajdowało się kilkadziesiąt zdjęć z dzieciństwa i czasów, kiedy ojciec Damiana był jeszcze małym dzieckiem. Znowu dopadła go nostalgia. Spakował album do swojej codziennej teczki, z której uprzednio wyciągnął wizytówkę usług remontowych. Złapał za słuchawkę, wybrał numer i zaczął dzwonić.

Następnego dnia Damian przebywając w Krakowie, zjadł hotelowe śniadanie, po czym w pośpiechu ruszył w kierunku hali, gdzie miało odbyć się szkolenie. Po przybyciu i okazaniu biletu dowiedział się, że zajęcia właśnie się rozpoczęły. Zagarnął czuprynę i pobiegł dalej. Z impetem otworzył drzwi do pomieszczenia, gdzie słyszał głosy ludzi i trzeszczenie głośników wywołane przez spięcia na mikrofonie. Nastała cisza.
- Witamy również spóźnialskich. Rzekł głos z głośnika. - Może Pan przyjdzie na środek, właśnie szukaliśmy ochotnika. Po chwili, znów wybrzmiało z głośnika.
Damian lekko zdekoncentrowany i speszony wziął głęboki wdech, szybka myśl w głowie nakazała mu wyjść na środek. W tym momencie stał się niezwykle ważnym pomocnikiem konstruktora, który w sposób bardzo czytelny i spokojny składał mechanizm automatyczny od samiuśkiej podstawy. Chłopak szybko podłapał o co chodzi, wkręcając się w temat i wraz zresztą publiczności co chwila wtrącał jakieś pytania do szkolenia.
Wychodząc z auli był bardzo zadowolony z czasu jaki poświęcił na pogłębianie swojej zegarkowej wiedzy. Bardzo szybko zaskarbił sobie przychylność osób wysoko postawionych w tej branży, młodzieniec dostał nie jedną ofertę dalszego rozwoju, w formie stażu w jednej z dużych firm produkujących czasomierze. Nie zgodził się, ale odmówił w sposób bardzo delikatny tłumacząc swoją sytuację i obowiązki jakie na nim ciążą, tym samym nie paląc za sobą mostów przez które kiedyś będzie mógł ponownie przejść. Po zakończeniu targów wrócił do hotelu i bardzo szybko poszedł spać, przytłoczony mocnymi wrażeniami z całego dnia. Resztę wolnego tygodnia spędził na zwiedzaniu miasta i okolic, nie odmawiając sobie różnego rodzaju wycieczek i przyjemności.

Wracając z Krakowa Damian myślał już tylko o Włodzimierzu, jakby mu opowiedzieć o wszystkim dobrym co go spotkało, tak żeby staruszek nie miał go dość. Z uśmiechem na twarzy przeglądał zdobywczy magazyn zegarkowy "Bo liczy się czas", aby umilić sobie jeszcze bardziej czas spędzony na podróży pociągiem.
Pan Włodek czekał już na peronie, siedząc na jednej z niedawno odnowionych ławeczek, on też miał w oczach coś czym chciał się pochwalić i podzielić z bratankiem.
- Jak tam wyjazd, młody? Rzekł do chłopaka, zanim ten jeszcze zdążył do niego dojść.
- Wspaniale! Z niesamowicie szerokim uśmiechem odpowiedział Damian.
- Aż tak? Ze zdziwieniem wtrącił Włodek, również się uśmiechając.
- Było super! Dużo się nauczyłem, mam też sporo do opowiedzenia… Powiedział po czym od razu dodał – Ale to wieczorem. Zapraszam na kawę i coś słodkiego w naszej lokalnej kawiarence.
- Z miłą chęcią, ale wpierw zajrzymy do zakładu, też coś Ci muszę pokazać. Odpowiedział staruszek, po czym ruszyli w drogę.
Po chwili wspólnej przechadzki znaleźli się już pod zakładem, Damian spojrzał na kamienicę otwierając buzię ze zdziwienia. Jego oczom ukazał się wielki szyld z napisem "Włodek & Damian – Pracownia Zegarmistrzowska", pod nim znalazły miejsce całkiem nowe, piękne dębowe drzwi z okienkiem, a obok nich na miejscu obtłuczonych cegieł postarano się o niemałych rozmiarów przeszkloną witrynę, przez którą widać było wnętrze zakładu i miejsca na niejedną zegarkową kolekcję.
- Właź do środka. Roześmiał się Włodzimierz na widok zszokowania młodzieńca. Damian nic nie odpowiedział, wyglądało to tak jakby próbował podnieść szczękę z podłogi, ale coś nie szło po jego myśli. Weszli do środka. Na ladzie obok kasy leżał stary album, w którym znalazły się tylko zdjęcia z Włodkiem i Jankiem z młodych lat.
- Ten album jest dla ciebie, otwórz proszę. Dodał Włodek ciepłym głosem. Chłopak dalej był zszokowany, myśląc o swoim imieniu wiszącym nad wejściem do pracowni. Otworzył album, uśmiechnął się widząc zdjęcie wuja z ojcem. Jego oczom ukazał się również plik świeżych dokumentów.
- Podpisz młody i chodźmy na tę kawę, bo coś mi się spać chce. Półżartem roześmiał się Włodek.
Były to dokumenty, które prawnie czyniły z Damiana współwłaścicielem lokalu.
- Nie musisz wuju. Zająknął się młodzieniec.
- Oj młody… muszę, muszę. Uśmiechnął się Włodek i rozczochrał chłopakowi włosy.

Koniec

Krzysztof Borda


Bardzo dziękujemy Wam, że byliście w tej historii razem z nami. To już niestety koniec… póki co ;) Bo kontynuacja losów Damiana i jego wuja, stale przewija się przez głowę autora opowiadania, a co za tym idzie w niedalekiej przyszłości mogą ukazać się nowe teksty utrzymane w podobnej tematyce, wszak tutaj chodzi głównie o zegarki! Jak za każdym razem nagradzamy waszą ciekawość i to, że jesteście razem z nami – 10 % rabatu na dowolny model zegarka z naszego asortymentu z kodem "czytambloga", wystarczy wpisać go podczas składania zamówienia w odpowiednim miejscu i gotowe! Do następnego...
 

Etykiety